Zapraszamy na relację z jesiennej edycji wycieczek do kompleksu hutniczego ArcelorMittal Warszawa.

Ostatni weekend września (28 i 29 września 2024) przywitał uczestników pleneru piękną, słoneczną aurą. Zgromadzona przed biurowcem Huty grupa, zaopatrzona w aparaty fotograficzne, smartfony, ale przede wszystkim ciekawość, z entuzjazmem oczekiwała na dzień pełen przemysłowych wrażeń w niedostępnych na co dzień przestrzeniach Huty. Po raz kolejny dzięki uprzejmości Zarządu ArcelorMittal Warszawa grupa Zrobotyzowanych mogła w niekonwencjonalnie aktywny sposób spędzić czas w ramach wydarzeń Jesienne Barwy Stalowego Świata i Przemysłowe Opowieści – Spacer po Warszawskiej Hucie.

Pierwszym przystankiem była hala pieców wgłębnych, podgrzewających niegdyś wsad dla walcowni zgniatacz. Wprowadzenie metody ciągłego odlewania stali poskutkowało wycofaniem z eksploatacji wspomnianego wydziału, a najbardziej widocznym śladem istnienia niegdyś tychże pieców jest dziesięć ceramicznych (ceglanych) kominów. Obecnie hala dawnych pieców służy jako jeden z licznych magazynów na terenie Huty.

Kolejnym przystankiem było składowisko żużla stalowni. W trakcie pracy tego wydziału wstęp jest tutaj mocno ograniczony ze względu na ruch sprzętu ciężkiego z rozżarzonym żużlem z elektrycznego pieca łukowego. Postój stalowni pozwolił Uczestnikom z bliska zapoznać się z ładowarkami żużla, których imponujące koła, pokryte łańcuchami wywarły bardzo duże wrażenie. Ciekawostką jest fakt, że opony ładowarek wykonane są z pełnej, lanej mieszanki gumowej, nie będąc wypełnione powietrzem ze względu na wysokie temperatury, występujące podczas wywozu żużla z wydziału.

Dalsza droga spaceru wiodła wzdłuż wspomnianej hali pieców wgłębnych z charakterystycznymi kominami. Krótki przystanek nastąpił przy końcu owej hali, gdzie można było naocznie przekonać się o zmianach w krajobrazie Huty. Uwagę uczestników przyciągnęło duże, wybetonowane zagłębienie, będące niegdyś pompownią wód odpadowych z walcowni zgniatacz, jeszcze do niedawna zwieńczone niepozornym budynkiem przypominającym rotundę. Istniejąca dziś, nieeksploatowana infrastruktura Huty jest sukcesywnie likwidowana, a jej miejsce jest rekultywowane bądź zagospodarowywane w inny sposób, o czym zostanie wspomniane później.

Następny przystanek znajdował się na drugim końcu terenu Huty, patrząc od strony biurowca, będącego początkiem wycieczki. Miejscem tym były okolice terenu firmy ArcelorMittal Recykling Polska, gdzie Uczestnicy mogli rzucić okiem na składowisko złomu, będącego podstawowym materiałem wsadowym dla pieca łukowego. Tutaj złom stalowy jest składowany i w razie potrzeby cięty oraz selekcjonowany, aby możliwie najwyższej jakości surowiec mógł trafić do pieca. Większe gabarytowo elementy złomu przygotowywane są w urządzeniu zwanym prasonożycami, gdzie jest przygotowywany po odpowiednim przycięciu i sprasowaniu do postaci sześciennych bloków, nazywanych w hutniczym żargonie paczkami.

Chwila oddechu po spacerze i cała gromada ruszyła na wykańczalnię. Na dzień dobry przywitał uczestników widok nowych chłodni wentylatorowych wody procesowej. Woda ta służy do chłodzenia pieców do obróbki cieplnej. Chłodnie stanowią jedną z ostatnich inwestycji środowiskowych. Stara, wyeksploatowana chłodnia wentylatorowa o podobnej zasadzie działania została zastąpiona w 2021 roku nową – a w zasadzie trzema nowymi, kompaktowymi urządzeniami, noszącymi nazwę mikrochłodni. O obiegu wodnym Huty zostanie wspomniane później. Nowe chłodnie są bardziej ekonomiczne i co najważniejsze, cichsze.

Wydział Wykańczalni, zlokalizowany w hali dawnego wydziału W-48 Walcowni Średnio-Drobnej jest w zasadzie ostatnim ogniwem cyklu produkcyjnego w stołecznej Hucie. O istnieniu niegdyś w jej halach walcowni przypominają stojące po dziś trzy kominy, podobne do tych ze zgniatacza. Wyprodukowane w istniejącej Walcowni Drobnej P-20 pręty poddawane są końcowej obróbce, takiej jak m.in. prostowaniu, łuszczeniu, obróbce cieplnej oraz wnikliwej kontroli jakości. Celem procesu wykańczania jest przygotowanie odpowiednich jakościowo wyrobów dla niezwykle wymagającego przemysłu motoryzacyjnego. Warto wspomnieć, że hala Wykańczalni jest najdłuższym tego typu obiektem w Hucie, którego długość sięga 650 metrów. Interesującą niespodzianką dla obecnych podczas pleneru miłośników kolei były manewry zakładowej lokomotywy SM42, która pięknie „zapozowała” dla nich w hali wydziału. Przez cały czas grupa poruszała się w rytmie suwnic, aby zgodnie z przepisami BHP nie przebywać w obrębie ich pracy, wszak praca na wydziale trwała. Chwila przerwy podczas zmiany pozwoliła jednak na spojrzenie okiem z perspektywy pomostu roboczego, zlokalizowanego kilka metrów ponad poziomem posadzki.

Dalsza część zwiedzania terenu Huty odbyła się na zewnątrz, aby skorzystać jeszcze z coraz krótszego dnia. Kolejnym istotnym miejscem na mapie hutniczego terenu był główny punkt zasilający (GPZ), zapewniający życiodajną energię elektryczną dla funkcjonowania zakładu, oglądany oczywiście zza płotu, gdyż wejście na obiekty energetyczne wymaga specjalnych uprawnień. Obiekty GPZ-u to ciekawy architektonicznie budynek transformatorów, wybudowany z białej cegły silikatowej, charakterystycznej dla wielu powojennych zabudowań nie tylko Huty, ale i Warszawy. Tuż obok, dla kontrastu, nowoczesna infrastruktura energetyczna z przewodami, dławikami i tym podobnymi urządzeniami. Ciekawostką, wymagającą szczególnej spostrzegawczości, było historyczne logo Huty Warszawa, znalezione w bramie do stacji transformatorowej.

Mijana po drodze stacja gazowa Huty stanowi pozostałość po dawnej stalowni, pracującej w oparciu o piece Siemensa-Martina, znane jako piece martenowskie. Podstawowym paliwem do opalania pieców martenowskich, a także innych pieców w Hucie był gaz czadnicowy, czyli tlenek węgla, uzyskiwany w wyniku spalania węgla kamiennego w gazogeneratorach – czadnicach przy ograniczonym dostępie powietrza. Kwestie związane z utratą ekonomii procesu martenowskiego, środowiskiem oraz bezpieczeństwem sprawiły, że warszawska stalownia martenowska, jak większość podobnych zakładów w Polsce i na świecie, dokonała zmiany technologii wytopu stali. Rozwój sieci gazowniczej przyspieszył ten proces, całkowicie eliminując wykorzystanie czadu w cyklu produkcyjnym, a swoistymi reliktami po zamierzchłej epoce tamtego paliwa są pozostałości rurociągów gazowych o dużej średnicy w porównaniu z istniejącymi gazociągami na terenie Huty.

Wędrując na przeciwległy koniec Huty, mijana była kolejna chłodnia wentylatorowa wody, o wiele większa od tych znanych z wykańczalni oraz kafar, schowany za charakterystycznymi ekranami, wykonanymi z drewnianych paneli w stalowej konstrukcji. Tutaj odbywa się rozbijanie dużych bloków żużla oraz skrzepów przy pomocy ciężkiej kuli, zrzucanej z wysokości kilku metrów, niczym w moździerzu. Wstęp podczas pracy kafara jest surowo wzbroniony, gdyż odłamki rozbijanego żużla mogą zrobić krzywdę, a drewniana obudowa tego obiektu nie tylko wygłusza łoskot, ale również nie pozwala na rozsypywanie się kruszonego materiału poza jego obręb. Po drodze jeszcze kilka ujęć z manewrującą lokomotywą i grupa ruszyła dalej, w kierunku wieży ciśnień.

Racjonalna gospodarka wodą procesową w przemyśle jest jednym z najistotniejszych zagadnień środowiskowych. Nie inaczej jest w przypadku warszawskiej Huty. Gros strumienia wody, pobieranego przez zakład zużywany jest do procesów chłodzenia. Piec łukowy, piec kadziowy, ciągłe odlewanie stali, piece grzewcze, samotoki czy łożyska wentylatorów nie mogłyby bezpiecznie pracować bez stałego chłodzenia wodą. Stąd w panoramie Huty rzucają się w oczy dwie wieże ciśnień, które stanowią ważny element gospodarki wodnej. Jedna z nich pamięta początki Zakładu i obecnie jest wyłączona z eksploatacji, druga natomiast stanowi czynny po dziś rezerwuar wody, a swoją architekturą w żadnym aspekcie nie przypomina swojej starszej siostry. W skład obiegu wodnego huty, oprócz wież ciśnień, wchodzą liczne chłodnie wody, a z ich różnymi typami mogli się zapoznać uczestnicy wycieczki. Od mikrochłodni w pobliżu wykańczalni, poprzez klasyczną, celkową chłodnię wentylatorową w okolicy kafaru aż po chłodnię wentylatorową typu suchego, obsługującą stalownię. Ostatnia z nich pracuje w oparciu o wężownice z cyrkulującą wewnątrz nich wodą, pomiędzy którymi strumień powietrza wymuszany jest przez zespół wentylatorów. Chłodnie typu suchego są coraz częściej stosowanym rozwiązaniem w obiegach wody procesowej ze względu na oszczędność wody, wynikająca z zamkniętej cyrkulacji w wężownicach.

Kolejnym punktem były szybkie odwiedziny w sąsiadującej z wieżą hali obróbki zgrubnej dawnej kuźni oraz lokomotywowni. Warto wspomnieć o tej pierwszej hali. Istniejący przy hali ceglany komin zdradzał, że tu także musiało być gorąco. Był to jeden z pieców do obróbki cieplnej w nieistniejącej już kuźni. Wspomniana hala niebawem dostanie nową funkcję z racji przenosin składowiska złomu i maszyn do jego przygotowania do jej wnętrza. Dzięki temu przygotowanie surowca będzie odbywało się bliżej stalowni.

Wizyta na stalowni rozpoczęła się od strony wewnętrznego składowiska złomu, gdzie pomimo postoju wydziału ruch nadal tam trwa. Suwnice ciężko pracowały, formując pryzmy surowca na potrzeby przewidzianego na nadchodzące dni rozruchu pieca łukowego i wytopu stali. Wędrując dalej, ponownie na zewnątrz hali stalowni można było napotkać kolejne interesujące obiekty przemysłowej infrastruktury. Była to wspomniana chłodnia wentylatorowa typu suchego wraz ze stacją uzdatniania wody, druga wieża ciśnień czy układ odpylania pieca łukowego i hali stalowni.

Wszechobecna cisza, jak na ten wydział i praktycznie kompletny spokój, nie licząc oznak życia na składowisku złomu, mógł stanowić duże zaskoczenie dla tych, którzy znają już zgiełk tutaj panujący w trakcie pracy. Warto szybko przypomnieć proces, jaki tutaj jest prowadzony. Stalownia to podstawowy wydział Huty, gdzie złom jest topiony w piecu łukowym do postaci ciekłej stali, która dalej poddawana jest procesowi rafinacji w piecu kadziowym, odgazowaniu i następnie odlewaniu na linii ciągłego odlewania. To tak w wielkim skrócie. Wygaszone piece, nieruchome suwnice i brak łuny pochodzącej od ciekłej stali wyglądał, jakby wydział nagle usnął. Na szczęście to tylko chwilowy stan. Dzięki temu można było zobaczyć z bliska na co dzień niedostępne zakamarki. Niecodziennym widokiem był widok wyjętych elektrod z pieca łukowego czy piec kadziowy również pozbawiony elektrod.

Linia ciągłego odlewania stali była kolejnym przystankiem, gdzie podczas postoju można było ujrzeć wyjątkowe wręcz widoki. Wieża obrotowa, na co dzień trzymająca kadź pełną ciekłej stali była pusta, zdemontowana kadź pośrednia i otwarta komora chłodzenia wtórnego były okazją do bliskiego zapoznania się z konstrukcją linii. Interesującym etapem wycieczki było zejście na poziom klatek rolek prostujących, gdzie w trakcie pracy linii, ze względu na wysoką temperaturę nie ma fizycznej możliwości wejścia przez człowieka. Czasem jednak brakowało widoku pomarańczowych od wysokiej temperatury żył odlewanej stali.

Ostatnim przystankiem metalurgicznej części wycieczki była wizyta w walcowni. Tutaj można było zaczerpnąć prawdziwego ducha przemysłu ciężkiego. Pomimo postoju stalowni, zapewniającej wsad dla walcowni produkcja na tym wydziale szła pełną parą. Zgromadzony zapas kęsów, odlanych wcześniej, pozwala na niezależną pracę obu wydziałów. Walcownia posiada swój piec grzewczy, w którym zimne kęsy stalowe podgrzewane są do temperatury około 1150°C.

Rozgrzany kęs, opuszczający piec poddawany jest swoistemu procesowi oczyszczania. Warstwa zanieczyszczeń, tak zwanej zgorzeliny, pokrywająca kęs stalowy usuwana jest przy pomocy hydraulicznego zbijacza, gdzie natryskiwana doń woda pod dużym ciśnieniem i wywiązująca się para wodna dosłownie zdmuchuje zgorzelinę z powierzchni. Jest to bardzo widowiskowy etap, związany w wyzwoleniem obłoku pary, podświetlanego rozgrzanym kęsem. Tak przygotowany kęs wędruje do klatek walcowniczych.

Wydział Walcowni P-20 jest najmłodszym wydziałem Huty, uruchomionym w 2008 roku. Wysoka automatyzacja procesu sprawia, że oprócz uczestników wycieczki i przewodnika w hali walcowni ludzi można było dostrzec tylko za pulpitem w sterowni. Ciąg pracujących walcarek z gracją formował kęs za kęsem. W walcowni można już się spotkać z finalnym produktem stołecznej Huty, której specjalnością są wyroby długie. Rozgrzane do stanu plastyczności kęsy przebywają drogę przez szereg walcarek o różnych profilach i średnicach szczelin, ulegając wydłużeniu i uzyskując pożądany kształt w zależności od rodzaju wyrobu. Po schłodzeniu na chłodni są cięte na określony wymiar i ekspediowane dalej, do klienta lub dalszej obróbki. Na tym wydziale zakończona została przygoda z częścią produkcyjną Huty. Po drodze jeszcze rzut oka na magazyn walców i bliższe zapoznanie się z tymi podstawowymi narzędziami wydziału, a następnie wizyta w schronie Stanowiska Kierowania OC pod biurowcem.

Stanowisko Kierowania OC to gratka dla miłośników czasów Zimnej Wojny oraz wszelkiego rodzaju militarnych (nie tylko) klimatów. Zagłębiony w ziemi na trzy piętra obiekt skrywa w sobie wiele ciekawych miejsc i pełne, zachowane w idealnym stanie wyposażenie oraz kilka pomieszczeń wyposażonych w niezależny agregat prądotwórczy, układy zasilania awaryjnego, filtry powietrza czy stanowiska dezynfekcji. Niekwestionowaną ciekawostką były również archiwalne zdjęcia i dokumenty, prezentujące między innymi przybyłą ze Śląska kadrę inżynierską w celu podania doświadczonej ręki przy uruchomieniu Huty, funkcjonującej już ponad 65 lat.

Pełny wrażeń weekend i przebyte pieszo kilometry po rozległym obszarze Huty malowały na twarzach uczestników zmęczenie, jednak przezwyciężone satysfakcją z zobaczenia miejsc na co dzień niedostępnych, w których prowadzone są procesy, stanowiące cegiełkę do tworzenia współczesnej ludzkiej cywilizacji. Dziękujemy serdecznie Organizatorom za inicjatywę, Zarządowi ArcelorMittal Warszawa za otwartość, naszemu Przewodnikowi – Panu Grzegorzowi Kielichowi za opiekę oraz wiele ciekawostek, związanych z działalnością i historią Huty, oraz Uczestnikom wydarzeń za zdyscyplinowanie, ciekawość, a przede wszystkim – obecność.