Zapraszamy na relację z jesiennej wizyty w Kopalni Węgla Brunatnego „Konin”.

Dzięki uprzejmości PAK KWB Konin S.A. w piątek, 4 października, ponownie mogliśmy odwiedzić warsztaty w Kleczewie oraz jedyną czynną jeszcze odkrywkę Tomisławice wraz z atrakcjami towarzyszącymi. 

Tradycyjnie już nasza wycieczka rozpoczęła się obok dworca PKP Konin, w okolicy wieży ciśnień (aktualnie w remoncie). Tym razem z przyczyn losowych grupa była kameralna, więc sprawnie się zewidencjonowaliśmy, zajęliśmy miejsca w podstawionym busie (pozdrawiamy pana Zbyszka z kleczewskiej firmy EUROBUS) i ruszyliśmy w drogę. Po (dłuższej) chwili dotarliśmy do biurowca KWB Konin w Kleczewie, gdzie przywitał nas gospodarz spotkania, pan Marcin Kaźmierczak, Naczelny Inżynier Górniczy spółki. 

Pan Marcin przy kamieniu pamiątkowym przed siedzibą w kilku zdaniach opowiedział historię wydobycia węgla brunatnego w okolicach Konina i 10 odkrywek, w tym jedynej czynnej (i prawdopodobnie ostatniej) – Tomisławice. Następnie udaliśmy się do warsztatów mechanicznych, które obsługują wszystkie spółki grupy (i nie tylko), gdzie przejął nas pan Grzegorz Kaźmierowski – starszy mistrz-koordynator.

W warsztatach mechanicznych opowiedziano nam o całej gamie maszyn i rzeszy specjalistów, których celem jest utrzymanie wszystkich urządzeń używanych przez kopalnię w należytym stanie technicznym. Zobaczyliśmy więc wszelkiego rodzaju frezarki, tokarki, szlifierki, spawarki, wycinarki CNC, roboty przemysłowe, komory do śrutowania, piece i całe morze innych urządzeń, których nazw nie sposób zapamiętać. Z ich pomocą miejscowi fachowcy remontują wyeksploatowane elementy koparek, taśmociągów, pociągów i wszystkiego innego, czego potrzeba, żeby do elektrowni dotarł węgiel. A kiedy mają wolne przebiegi – używają swoich kompetencji na rzecz firm zewnętrznych, którym potrzeba czegoś nietypowego. Tradycyjnie też pomachaliśmy operatorce suwnicy, z którą znamy się od naszej pierwszej wizyty w tych warsztatach, kiedy to jedną z uczestniczek była jej krewna. Świat jest mały 😊 

Chociaż czas nas gonił i powinniśmy iść dalej, nagięliśmy trochę ustalenia i zajrzeliśmy jeszcze do kuźni, gdzie tworzone są zęby do koparek, regenerowane są łańcuchy (sunąc po gruncie, ogniwa są czasem bardzo skutecznie odchudzane, więc trzeba je napawać bardzo twardym drutem spawalniczym), a także odbywa się obręczowanie kół zestawów kolejowych (co mogliśmy oglądać na żywo poprzednim razem). 

Następnie zostaliśmy przekazani Nadsztygarowi Elektrycznemu Adamowi Roszakowi, który zabrał nas do części dotychczas nieznanej – warsztatów elektrycznych. Z uwagi na etap eksploatacji kolejnych odkrywek, a dokładnie ich likwidację, jest to głównie wielkie składowisko sprzętu, który już został zabrany z punktu użycia, ale nadal może się do czegoś przydać. Akurat w trakcie naszej wizyty panowie demontowali jeden z silników. Dowiedzieliśmy się, że taki silnik napędzający pojedynczą sekcję taśmociągu to silnik do mocy 320 kW, czasem 640 kW, a może nie skończyć się na jednym silniku. Konkluzja była prosta – nie chcielibyśmy płacić rachunków za prąd 😉. Zobaczyliśmy także, że pracownicy warsztatów samodzielnie są w stanie przewijać nieduże silniki, ale te większych rozmiarów przekazują już podmiotowi zewnętrznemu. 

Kolejnym etapem zwiedzania był PPK – Punkt Przeładunkowy Kleczew – stacja rozładunku wagonów z węglem brunatnym dostarczanym z kopalni Sieniawa, która to jest drugim źródłem surowca dla Elektrowni Pątnów. A PPK jest miejscowym buforem mieszczącym około 50 tysięcy ton węgla. Konstrukcja jest w pełni miejscowym pomysłem i wciąż jest udoskonalana. Tym razem udało nam się zobaczyć ją w akcji. Ale ponieważ dotarliśmy na miejsce w momencie, kiedy puste wagony wracały na bocznicę, zaczęliśmy od ŁZKSa – ładowarko-koparko-zwałowarki, która węgiel z wagonów usypuje na hałdę (albo z hałdy ładuje przez załadownię na wagony, w zależności od potrzeb). I tutaj też mieliśmy szczęście – udało nam się zobaczyć urządzenie w akcji (ostatnim razem – z uwagi na brak załadunku – była dostępna „tylko” wersja demonstracyjna. 

Potem jeszcze szybki kurs na załadownię, przepinanie wagonów i powrót na PPK, zanim dojedzie kolejny zestaw trzech wagonów z węglem. Jak tylko rozstawiliśmy się na stanowiskach, wagony dojechały i mogliśmy zobaczyć, jak po otwarciu wagonu cała zawartość wypada na zmyślny system klap i taśmociągów, który dostarcza ją do ŁZKSa. A w trakcie zasypywaliśmy pana Marcina gradem pytań. Dzielnie odpowiadał na wszystkie. Uwielbiamy takich przewodników! 

Po skończonym nadzorze nad wyładunkiem udaliśmy się do naszego środka transportu, którym dostarczono nas do Dolores – jednej z dwóch „Sióstr Hiszpanek”, czyli koparek, które pracowały w likwidowanej właśnie odkrywce Jóźwin. Ten egzemplarz prawdopodobnie stanie się elementem zachowującym pamięć o funkcjonującej na tych terenach kopalni Konin. „Siostra” nie miała tyle szczęścia – jej demontaż niedawno się zaczął. Po sformowaniu zwartej grupy weszliśmy na maszynę przemierzając ją wzdłuż i wszerz, w zakresie znacznie większym niż poprzednio (na co wówczas nie pozwalała liczba grup). W trakcie znów poszerzyliśmy zakres wiedzy na temat operowania tym kolosem (o masie ponad 2,5 tysiąca ton). 

Następnie zrobiliśmy małą przerwę na obiad, po którym podjechaliśmy na punkt widokowy przy odkrywce Tomisławice. Wiało tak, że trzeba było dobrze pilnować wszystkiego na sobie. Ale warunki pogodowe nie przeszkodziły w przybliżeniu zasad otwierania i prowadzenia odkrywki. Oraz wyjaśnieniu, co tam na dole się aktualnie odbywa i dlaczego właśnie w taki sposób. 

Ostatnim oficjalnym punktem zwiedzania była dyspozytornia Lubstów (chwilę wcześniej odwiedziliśmy jeszcze miejscowy punkt przeładunku węgla z ciężarówek z Tomisławic na kolej do Pątnowa, ale operacje tego dnia zakończyły się). Uzupełniliśmy swoją wiedzę w zakresie reakcji na uszkodzone taśmociągi i ogromie pracy do wykonania, gdy przypadkiem coś w tym systemie zawiedzie. Standardowo też dyspozytorzy szeroko opowiedzieli nam o swojej pracy, codziennych wyzwaniach i odpowiedzialności w pracy na tym stanowisku. 

Po wyjściu z dyspozytorni podziękowaliśmy naszemu przewodnikowi za poświęcony czas i przekazaną wiedzę. Tego spisać się nie da – to trzeba usłyszeć. 

Wieczorem, po wszystkim, był jeszcze jeden nieoficjalny punkt programu – w drodze powrotnej po zapadnięciu zmroku wróciliśmy do Dolores. Mimo że nie podchodziliśmy do samej koparki, wcześniej ustaliliśmy z firmą odpowiedzialną za bezpieczeństwo obiektu, że podjedziemy zrobić kilka zdjęć. W Internecie można znaleźć nocne zdjęcia maszyny z włączonym oświetleniem, ale zobaczenie tego giganta oświetlonego na żywo robi zdecydowanie większe wrażenie! 

Serdeczne podziękowania kierujemy do wszystkich osób zaangażowanych w przeprowadzenie tego wydarzenia oraz dla Gospodarzy – Zarządu PAK KWB Konin S.A. 

Zdjęcia wykonali: Michał Turkiewicz, Paulina Kozłowska i Karol Lubaczewski. 
Relację przygotował Andrzej Kwiatkowski.

Zdjęcia grupowe