Ekipa Zrobotyzowanych ma w zanadrzu wiele niebanalnych pomysłów. Staramy się nimi regularnie dzielić z naszymi przyjaciółmi, bo czasami warto się pospieszyć. Jakkolwiek Polska jest ciągle krajem, gdzie współistnieją ze sobą zabytki kultury technicznej i nowoczesne obiekty przemysłowe, to czasami wiatr zmian wieje nieubłagalnie. Nie inaczej jest z jednym z kompleksów kopalń węgla brunatnego w Polsce – PAK Kopalnia Węgla Brunatnego Konin S.A. Dzięki uprzejmości władz Spółki, mogliśmy na chwilę zanurzyć się w ten tajemniczy, górniczy świat. Podczas naszej ostatniej wyprawy co chwila przeplatały się wątki przeszłości, teraźniejszości, ale również przyszłości tego typu terenów.

Kopalniana podróż rozpoczęła się pod zabytkową wieżą ciśnień w Koninie. Dawny kolejowy rezerwuar z 1924 roku był doskonałym punktem orientacyjnym dla naszych Gości i Przyjaciół. Ponieważ obiekty PAK Konin są porozrzucane na znacznym obszarze, to podczas całej wyprawy poruszaliśmy się autokarem.

Na początek rzuciliśmy okiem na dworzec autobusowy dla komunikacji kopalnianej, znajdujący się przed budynkiem Spółki w Kleczewie. Tu spotykają się dwa rodzaje autobusów. Te dowożące pracowników do kopalni oraz specjalne pojazdy zjeżdżające m.in. na miejsce odkrywek. Nie da się ukryć, że ruch autobusowy nie jest tu już tak intensywny, jak jeszcze 30 lat temu. Natomiast liczba stanowisk postojowych doskonale obrazuje, jaka była szczytowa skala przewozów pracowniczych. 

Pierwszą odkrywką, którą odwiedziliśmy, była funkcjonująca odkrywka Tomisławice. To najnowszy teren wydobycia węgla, jeden z dziewięciu, które funkcjonowały na tym obszarze już od czasu drugiej wojny światowej. Z bezpiecznej odległości mogliśmy obserwować ogromny teren wydobycia oraz maszyny obsługujące na miejscu cykl wydobywczy: zbieranie nadkładu, wykopywanie węgla za pomocą specjalnej koparki łańcuchowej, zasypywanie nadkładu i transport surowca oraz nadkładu za pomocą specjalistycznych taśmociągów, ciągnących się przez setki metrów.

Całość wywarła na naszych gościach niesamowite wrażenie. Było ono dodatkowo potęgowane kapitalną wiedzą naszego przewodnika Marcina, który podczas całej wycieczki odpowiedział na dziesiątki, niekiedy bardzo szczegółowych pytań.

Mogliśmy też rzucić okiem na punkt przeładunkowy świeżo wybranego węgla z taśmociągów na… transport ogumiony. Okazuje się bowiem, że brutalne prawa ekonomii dotarły także do przemysłu wydobywczego. Stąd węgiel z odkrywki podczas swojej krótkiej drogi z kopalni do elektrowni jest przeładowywany co najmniej dwa razy. Z taśmociągu na wielkopojemne naczepy, a następnie z naczep na wagony kolejowe. Do tego mogą dojść także dodatkowe przeładunki na place składowe.

Transport drogowy obejmuje przewóz na dystansie około 30 km. Do tego celu służy m.in. dedykowana sieć dróg wewnętrznych, które wyglądem przypominają trochę autostrady. Takie rozwiązanie pozwoliło na odciążenie lokalnych dróg publicznych. Teren pomiędzy pasami ruchu takiej „autostrady” był pierwotnie przeznaczony pod inny rodzaj transportu kopalnianego.

Odkrywki powstawały w miejscach, gdzie dostęp do pokładów węgla był relatywnie najłatwiejszy. Z tego względu poszczególne miejsca wydobycia dzielą od siebie nieraz dziesiątki kilometrów. Oczywiście, teren pomiędzy odkrywkami jest ogólnodostępny.

Kolejnym odwiedzonym miejscem był punkt załadowczy na wagony kolejowe Lubstów. Potężna stalowa konstrukcja w kilka minut jest w stanie wypełnić wagon kolejowy zawartością dwóch naczep samochodów ciężarowych.

Nic tu się nie marnuje. Węgiel, który jakimś cudem nie trafi do skrzyni ładunkowej wagonu, jest zbierany i dodatkowym taśmociągiem kierowany do miejsca tymczasowego składowania. Tam spokojnie oczekuje na ponowny załadunek.

Sieć kolejowa jest kolejnym elementem kopalnianego systemu transportowego. Zelektryfikowane szlaki obsługują specjalne lokomotywy EL2, nazywane pieszczotliwie Krokodylami. Każdy taki pojazd trakcyjny jest wyposażony w aż 4 pantografy, by móc podjechać jak najbliżej do miejsca zasypywania węgla. Ze względu na niską prędkość jazdy oraz specyfikę układów torowych powszechne jest stosowanie pchania składów, złożonych z 10 wagonów, przez lokomotywę jadącą na tyle pociągu. Jako ciekawostkę warto dodać, że napięcie w sieci trakcyjnej jest tu niższe niż na kolejach PLK.

Całość procesu wydobycia i transportu jest ciągle nadzorowana ze specjalnych centrów dowodzenia. Nie ma tu czasu na nudę, bo wydobycie trwa całą dobę i dyspozytorzy muszą być przygotowani na różne niespodziewane sytuacje.

Pierwotne układy komunikacyjne, jak również rzeźba terenu ulegają znacznym przekształceniom. Na szczęście okoliczni mieszkańcy nie są skazani na wieczne oglądanie krajobrazów iście księżycowych. Po zakończeniu eksploatacji każdej odkrywki teren jest niwelowany i rekultywowany. W miejscu jednych odkrywek powstają pola, leśne zagajniki bądź minielektrownie: solarne lub wiatrowe. Pozostała część terenów jest zalewana, by wytworzyć zbiorniki wodne. Podczas naszej wycieczki widzieliśmy dwa takie zbiorniki. Jeden z nich – Jóźwin – został dodatkowo wzbogacony o tereny rekreacyjne dla okolicznych mieszkańców. Kopalnia wkłada duży wysiłek, by zakończenie działalności górniczej przynosiło długofalowe korzyści dla społeczeństwa.

W trakcie drogi powrotnej do Konina mijaliśmy specjalny plac składowy w Kleczewie. Znajduje się tam obecnie zapas węgla brunatnego, który wystarczy na wiele miesięcy pracy pobliskiej elektrowni. Musimy przyznać, że w dzisiejszych czasach, to naprawdę niecodzienny widok.

Po kilku godzinach zwiedzania wszyscy uczestnicy wyjazdu wrócili pod wieżę ciśnień w Koninie. Zagadnienie kopalni odkrywkowych jest tak szerokie i pojemne, że z pewnością jeszcze ponownie zawitamy w PAK Kopalnia Węgla Brunatnego Konin S.A. Tymczasem dziękujemy naszemu Gospodarzowi za możliwość zrealizowania zwiedzania. Wszystkim naszym Przyjaciołom i Uczestnikom wycieczki dziękujemy zaś za wspólnie spędzony czas i bezproblemowe dostosowanie się do wymogów bezpieczeństwa, jakie obowiązują na terenie kopalni.