Zrobotyzowani to marka, której nazwa zobowiązuje do poszerzania horyzontów. Stąd nie powinno nikogo dziwić, że nasza kolejna wyprawa wypłynęła na zupełnie inne wody. Tym razem grupa naszych odważnych Gości mogła podejrzeć m.in. stal w stanie płynnym. Mieliśmy bowiem możliwość odwiedzenia gościnnych progów ArcelorMittal Huta Warszawa.

Stołeczna huta jest zakładem, w którym cały czas odbywa się produkcja przemysłowa. I to w dodatku w bardzo trudnych warunkach, oczywiście w systemie ciągłym! Dlatego pierwszym elementem naszej wycieczki było obowiązkowe szkolenie BHP oraz dobór niezbędnej odzieży ochronnej.

Przy okazji mieliśmy możliwość zobaczyć skondensowaną pigułkę informacyjną nt. samego koncernu, głównych procesów produkcyjnych i produktów, wytwarzanych w warszawskim Zakładzie. Plan zwiedzania był napięty, a teren huty ogromny, więc bez zbędnej zwłoki ruszyliśmy w drogę. Po drodze mogliśmy zobaczyć kilka przykładów, gdzie dawna zabudowa przeplata się z nowymi obiektami. Zerknęliśmy do magazynu wyrobów gotowych, zaadoptowanego z ogromnej hali, która kiedyś służyła zupełnie innym celom. Świadczą o tym m.in. nieużywane kominy.

Co ciekawe, w swojej historii huta była także miejscem, gdzie w okresie PRL działy ruchy opozycyjne wobec ówczesnej władzy.

Ze względu na specyfikę pracy huty, istotna część transportu wewnętrznego odbywa się koleją lub specjalistycznymi podajnikami. Ciekawość zwiedzających wzbudziła też pozostałość dawnego zakładowego systemu przesyłowego – poczty pneumatycznej. Wędrowały nią m.in. próbki metali do zakładowego laboratorium.

Następnym obiektem na trasie zwiedzania był budynek stalowni. Jego eksplorowanie zajęło nam sporo czasu, bo w środku naprawdę dużo się działo. Już pierwsze widoki wnętrza hali zapierały dech w piersiach. Skala urządzeń i intensywność ruchu była ogromna. Praktycznie na każdym kroku mogliśmy natknąć się na plakaty i ostrzeżenia dotyczące bezpieczeństwa i higieny pracy. Patrząc na masywne suwnice, wielotonowe kadzie i piec nie byliśmy zaskoczeni, że zabezpieczenia pracowników muszą stać na najwyższym poziomie.

Sercem hali jest betonowy bunkier, w którym znajduje się piec hutniczy. Mieliśmy możliwość podejrzenia zarówno widowiskowego procesu zasypu pieca wsadem, jak również nie mniej efektownego spustu płynnej stali do ogromnej kadzi.

Pewnym zaskoczeniem dla części gości Zrobotyzowanych był fakt, że do rozgrzania wsadu piecowego nie wykorzystuje się węgla. W tym celu tworzy się łuk elektryczny z trzech gigantycznych elektrod. Kolejnym zaskoczeniem była zawartość wsadu piecowego. Warszawska huta korzysta wyłącznie ze złomu, który jest poddawany ponownej obróbce.

Wrażenie na naszych gościach zrobiła m.in. informacja o wadze wsadu, która wynosi 90 ton złomu. Warto sobie uświadomić, że wsad o takiej wadze wędruje do pieca w kilku partiach co około godzinę. Złom przed zasypem jest segregowany na frakcje i składowany w ogromnych zasiekach.

Nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy nie zajrzeli na chwilę do sterowni pieca. Rzuciliśmy też okiem na proces wzbogacania surówki.

Proces, który odbywa się w zakładzie generuje powstawanie ogromnej ilości pyłu, który można było spotkać dosłownie wszędzie. Warto przy okazji wspomnieć, że powstały pył jest wykorzystywany przez pracowników huty, którzy odzyskują z niego np. cynk.

Kolejnym przystankiem był proces ciągłego odlewania stali. Pracownicy huty dbają, by płynna stal lała się nieprzerwanym strumieniem. W wyniku tego procesu na 4 równoległych ciągach powstają prostopadłościenne kęsy stali. Obserwacja przesuwania się gorących kęsów miała w sobie coś hipnotyzującego. Tym bardziej, że wrażeniom wzrokowym towarzyszyły nieprzerwanie wrażenia termiczne. Na moment mogliśmy zajrzeć także do sterowni całego procesu. Migające guziki i kontrolki niektórym przypominały pulpity sterownicze statków kosmicznych.

Dla porządku warto wspomnieć, że sterowanie procesami ma wzmocnioną obsadę pracowników. Z drugiej strony sporym zaskoczeniem dla ekipy Zrobo był fakt, że nadzór i doglądanie poszczególnych etapów tak zaawansowanych i kubaturowych procesów nie wymaga armii ludzi. Na ogromnej hali pracowały pojedyncze osoby. Wszyscy byli mocno skupieni na swojej pracy, więc staraliśmy się swoją obecnością dodatkowo nie zakłócać procesu. Było to tym łatwiejsze, że mogliśmy liczyć na fachową opowieść naszego przewodnika.

Odlane i pocięte kęsy wędrują do chłodni, a stamtąd do magazynu lub do… walcowni. To właśnie walcownia była kolejnym obiektem na trasie zwiedzania Zrobotyzowanych. To nowoczesny obiekt, zbudowany już w obecnym stuleciu.

Proces walcowania rozpoczyna ponowne podgrzanie kęsów stali w kolejnym piecu.

Długi cykl walcowania sukcesywnie przekształca masywne prostopadłościany w zgrabne i długie pręty. Cały proces jest w pełni zautomatyzowany. Na kolejnych etapach walcowania odcinane są końcówki obrabianej stali. Dobór właściwych walców decyduje o kształcie i średnicy każdego pręta. Po przepuszczeniu kawałka stali przez ostatni walec nadchodzi czas na stygnięcie i pakowanie. Stosy poukładanych prętów silnie działają na wyobraźnię.

W ramach dzielenia się ciekawostkami Zrobotyzowani spieszą z informacją, że wszystkie pręty są sygnowane unikalnym znakiem huty. Tak wygląda ten symbol na pręcie oraz na walcu, który odpowiada za naniesienie znaku.

W procesie walcowania ogromne znaczenie mają używane narzędzia. Huta dysponuje zapasem rozmaitych walców, jak również działem ich regeneracji.

Warszawska huta skupia się na produkcji gotowych kęsów stali oraz prętów jakościowych i żebrowanych o różnych średnicach. Tym, którzy stwierdzą, że to mało, jak na taki duży zakład, spieszymy z informacją, że nasza huta wytwarza kilkaset rodzajów stali, a jej produkty cieszą się uznaniem w całej Europie. Wyroby hutnicze podlegają dalszej obróbce i znajdują zastosowanie m.in. w budownictwie, produkcji łożysk, a także części do maszyn i samochodów.

Uśmiech na twarzach uczestników potwierdza, że kolejna wyprawa Zrobotyzowanych była strzałem w dziesiątkę. Oczywiście zwiedzanie nie byłoby możliwe bez życzliwości i zaangażowania gospodarza obiektu: ArcelorMittal Huta Warszawa, któremu serdecznie dziękujemy! Dziękujemy również Przyjaciołom i Gościom Zrobotyzowanych, bo warto robić dla Was fajne rzeczy. Zapraszamy na inne wydarzenia ekipy Zrobo, bo nie tylko w hutnictwie nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa.

Do zobaczenia na następnej arcyciekawej wyprawie!

Serdeczne podziękowania dla Macieja Prohaski, Jakuba Prohaski i Bartłomieja Halewskiego za udostępnienie zdjęć z wycieczki.